Komentarze: 4
21-06-2005
21-06-2005
20-06-2005
Czyżby to ten
sypany bzem
psychiczny i fizyczny
ceniony stan na "M"
czyżby to ta
wsławiona "wybaczaniem zła"?
Czyżby to ta
szalona mgła
wiśniowa boazeria
na zręby mego "JA"
Czy aby Ty
masz przejąć w komis moje sny?
Przekonaj mnie do nas
przytul się
do mojej zimnej wyobraźni
przed zanurzeniem
w akwen "och" i "ech"
przyda się wdech przyjaźni
Czyżby to ten
szalony pęd
do nowych, sezonowych
wygodnych, ciepłych pęt
I czy to dziś
przy poniedziałku ma to przyjść?
Czyżby to pąk
z zielonych łąk
nadzieja na współbieżność
na jedność serc i rąk
Czy aby ty
masz przejąć w komis moje sny?
Przekonaj mnie do nas...
19-06-2005
Truskawki ze śmietaną i naleśniki z jagodami…
…i ponadto kupa żarcia, którą w siebie wpycham z powodu stresu sesyjnego. Niestety zawsze tak mam. Ale nie narzekam, takie jedzenie, po tygodniowym wikcie zatytułowanym “chleb z dżemem”, to normalnie rarytasy :). Wszystkie egzaminy już za mną, czekam na ostatnie wyniki, które będą w środę. Ze stypendium naukowego nici, no trudno, nie można mieć wszystkiego. Zwłaszcza, że się nie przyłożyłam. Tak sobie pomyślałam, że ja w życiu zawsze dostaję to, co chcę. Zawsze wszystko układało mi się po mojej myśli, zawsze, gdy zależało tylko ode mnie, miałam to. Z wyjątkiem tej jednej, jedynej dziedziny mojego życia – miłości…Tak okropnie jej szukałam i powiedziałam sobie ostatnio - stop! Dziewczyno, co Ty robisz?… I jest super. Usunęłam mój profil randkowy i…odetchnęłam z ulgą. Bo wiem doskonale, że się tak na siłę nie da. I jestem z siebie dumna. Usłyszałam dziś bardzo mądre, chociaż proste słowa: “Nie bój się ludzi.” No właśnie. Po co się ich bać? Zatraciłam moje priorytety, moje oczy, “jak dwa błękity” i “myśli jak białe zeszyty” … Gdzie moja głębia? Gdzie moja inteligencja? Zgłupiałam w tym mieście!!! Ale już do tego wracam. No i Pana Boga też muszę przeprosić,…bo jak mogę być tak bezczelna? Bez make- up-u na krok z domu się nie ruszę a wizyty u Niego traktuję jak pańszczyznę, na pół śpiąco, na pół nieistniejąco…Zatraciłam się w tej całej fizyczności, w byciu jazzy, – co za durny wyraz! Jak ten rok mnie odmienił, jak dużo zrozumiałam i jak dobrze poznałam siebie… swoje słabości.
W tym tygodniu mam… 3 randez- vouz…no chyba padnę, ale traktuję je jako…dobrą zabawę i tyle. Czyli uczę się dystansu. No prawie, bo na Ł mi zależy…no zobaczymy. Za tydzień będę już w domu. A za 2 tygodnie jadę do Anglii jako au- pair. Szkoda, że nie znalazłam nikogo, kto by mi powiedział: “Nie jedź, zostań.” No nic. Jednak jadę, rodzinę już mam, jakieś 40 mil od Londynu. Boję się jak diabli. No i neta na pewno nie będę tam miała. Szkoda. Ale wierzę, że sobie dam radę. A myśl, która mnie pcha do przodu to:
“Nie mam srebra ani złota. Nie mam gotowych odpowiedzi na ważne pytania. Postaram się spojrzeć na nie w świetle Jezusa Chrystusa. I mówię do was: wstań, nie skupiaj się na słabościach wątpliwościach, wyprostuj się…Wstań i idź.”
11-06-2005
Z dnia na dzień...
Sesja w toku, nie podobją mi się kształty jakie przybiera w moim indeksie. I towarzyszy temu wszystkiemu przeogromne poczucie niesprawiedliwości...jedno wiem na pewno- nie ma sprawiedliwości na uniwersytecie. Za grosz....
Moja zagraniczna eskapada zaczyna przybierać realne kształty, z dnia na dzien coraz bardziej namacalne. Więc jednak pojadę...szkoda tylko, że Anioła Stróża diabli wzięli...
A to mnie ostatnio poruszyło...." Bądź tym, czym nikt inny nie może być. Bądź tym, czym tylko ty możesz być w tej niepowtarzalnej chwili, którą jest życie tobie wymierzone. Bądź niezastąpiony w tej indywidualnej sytuacji, w której jesteś postawiony przez Boga, i która zatem ma pozytywny sens."
10-06-2005
W moim ogrodzie, gdzie czas leniwy powolną strugą płynął wytrwale,
w moim ogrodzie, gdzie jeszcze nigdy tak dawno słów przyjaznych parę.
W moim ogrodzie, gdzie smutek gościł, gdzie gorzkie dni i gorzkie noce,
w moim ogrodzie, gdzie samotności nikt nie rozjaśniał, gdzie nigdy dotąd.
W moim ogrodzie, gdzie długa zima zmroziła wszystkie ciepłe uczucia,
w moim ogrodzie, gdzie strumień źródła zastygł w bezruchu, a czas umyka.
Aż pewnej nocy puściły lody, ogrodu serce mocniej zabiło,
przyszłaś, nabrałaś żródlanej wody i napoiłaś, a wszystko ożyło.
Byłaś tak śliczna, niczym poranek, niczym wiosenny kwiat jabłoni
i nie zapomnę nigdy tej chwili, gdy dłoń dotknęła twojej dłoni.
I nie zapomnę tych chwil radosnych, kiedy nie mogąc wydobyć słowa,
z zapartym tchem patrzyłem ci w oczy, tak trwała nasza bez słów rozmowa.
Ja twoje włosy dotykałem ukradkiem, ty zamyślona z pochyloną głową
byłaś mi jak prześliczna nimfa, co się przegląda nad tafli wodą.
I choć tak blisko byłaś przy mnie, choć twoje oczy śmiały się do mnie,
doprawdy niczego nie jestem pewien, co czułaś wtedy, czy wart jestem wspomnień, wspomnień...