Komentarze: 4
08-07-2005
Hello from Angland !!!!!!!!
Jak widac mam internet, ale nie mam polskich znakow, wiec ciezko bedzie to przeczytac...ale zaczne od poczatku...hmmmm....wiec na poczatku bylo lotnisko w Berlinie i odprawa, byli milo i w miare szybko, potem oczekiwanie po odprawie na samolot...przyuwazylam pare polakow i przysiadlam sie do nich, okzalo sie ze jada na ta sama stacje w centrum Londynu co ja-chociaz generalnie do Szkocji.. wiec chociaz o ten kawalek drogi nie musialam sie martwic. Dosiadla sie do nas Polka i zrobilo sie wesolo. Potem w Londynie, po Polke przyszla corka a my zostalismy na lotnisku, wsiedlismy w autobus na Victoria Bus Station, tam sie rozstalismy. Ja zaczelam szukac okienka, zeby kupic bilet do Reading. Pan w informacji byl ujmujaco mily i mowil do mnie sweethart ;}i wytlumaczyl mi wszystko jak oslu...:] wiec wsiadlam do autobusu do Readig, ufffff....wysiadlam na moim przystanku- tzn. Readig Calcote- dokladnie po 13 godzinach podrozy. I plan byl taki, ze dzwonie do Val- posredniczki- i ona mnie zawozi do mojej rodziny.Wiec lapie za komorke a tu w sluchawce glos, ze polaczenie nie moze byc zrealizowane, wiec ja panika, zaczelam wpisywac poczatek numeru, przez ktory powinnam dzwonic chcac korzystac z roamingu i ...skasowalam numer!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Prawie sie poryczalam, zadnego telefonu nie moglam wykonac, numer skasowalam, telefon zaraz mi zdechnie bo rozladowany...i przypomnialo mi sie, ze na kartce mialam numer telefonu do mojej rodziny. Poczolgalam sie do budki- na szczescie byla obok przystanku i moja lamana angielszczyzna zaczelam tlumaczyc rodzinie, ze mam problem z moim mobile phone i czy mogliby zadzwonic do Val, zeby po mnie przyjechala. Uf...jakos wybrnelam, a juz myslalam ze zostane na tym przystanku na wieki...Val przyjechala, zabrala mnie do rodziny. W czasie drogi palila peta, oparla sobie o brzuch chamburgera, pila cole i gadala ze mna a w samochodzie miala taki syf, ze nie wiedzialam czy mam usiasc na rekach czy stac...Dojechalismy do mojej rodziny. Ogromny piekny dom: 5 lazienek,3 sypialnie, i wogole- ja chce taki dom!!!!. Stadnina koni, ogromna posiadlosc, stajnie. Raj!!!! Mieszkam w osobnym mobile home- wyglada z zewnatrz jak wagon. ale w srodku...2 sypialnie, lazienka, ciepla woda, living room, tv, kuchnia, wszystko super:) wiec mam troche pryvacy i jest git :):):):):) Ludzie przesympatyczni, dzieci mnie kochaja, rodzice pilnuja zebym nie pracowala za duzo, kupuja mi co zechce, rano ogarniam dom przez 2 godziny a od 3 do 6 pilnuje dzieci. I tyle. Pierwsze dwa dni to myslalam, ze na pysk pade, bo taki syf mieli i ktos musial to sptzatnac. Ale teraz mam luzy.Oni chodza po domu i dziwia sie, ze nigdy nie bylo tak czysto. I nie puszcza mnie spowrotem do Polski. Akurat :P Od poniedzialku, bede miala pozwolenie na jazde samochodem w Anglii i jeepa do dyspozycji:) trafilam jak...jak to mawiam glupi ma szczescie.A na wakacje jedziemy na 2 tygodnie do Francji i do Hiszpanii. Nie chce przedluzac tej noty, postaram sie zdawac relacje czesciej. Wiec na koniec kilka przemyslen:
angielskie dzieci maja za duzo w dupie angielskie truskawki sa okropne 2 krany- gdzie z jednego leci ciepla a z drugiego zimna to najwieksza glupota jaka w zyciu widzialam lubie latac samolotem, widoki byly rewelacyjne:) anglicy jedza gotowa zywnosc, wkladaja do mikrofali i mowia o tym zdrowe jedzenie - hahahahha:> nie cierpie angielskiej pogody- jest mi zimno jest super :)Jak t\ak prasuje koszule ojca domui tule dzieci do snu, pomyslalam sobie, ze chical;abym juz prasowac koszule mojego mezczyzny i tulic moje dzieci...bu. Ciekawe czy uda mi sie spotkac z A. jakos mi sie odechcialo...Aha...byla u mnie M. jest tu od roku, zmienila sie, stracila sporo ze swojwj dumy.I to chyba niedobrze...