Bez tytułu
Komentarze: 2
25-06-2005
Po…
Już po wszystkim. Skrzypienie burozłotych szyszek,
niebieska beczka z wodą, w ogrodzie, przy murze
Z czerwonych cegieł. Płaczę, niczego nie słyszę:
Ani ciurkania wody z rozprutego dna,
Ani opuszczonego wyjącego psa,
Ani akordeonu rumuńskiego chłopca
Oczy, oczy, oczi cziornyje
róże, róże, rozy biełyje
Nikt tu nigdy nikogo więcej nie usłyszy.
Talerzyk zawirował, sens ukazał dno
Czy zdołam Cię wywołać jak fotografię z kliszy,
albo jak na seansie spirytystycznym? Kto
to zrozumie? Spotkanie stopy z ręka,
dotykasz po omacku, poznajesz po ciemku,
jak wtedy, coraz wyżej, do kolana, do
ciepłego biodra. Pauza i znowu jest po:
po chwili, po miłości, życiu z Tobą, po-
Pamiętam jak robiłeś spóźnione zakupy.
Gotowałeś szparagi, musiałeś wysupłać
Jakąś resztę z kieszeni. Ja ze swojej, bo
po dziewięć złotych. Droższe niż te po
pięć za pęczek u baby na targu. Kryształki
soli sypałeś w wodę, łamałeś zapałki,
kroiłeś pomidory, było już po piątej,
po szóstej miałam pociąg, był upalny piątek
po czwartku, który cały spędziliśmy leżąc
na trawie, słońce grzało, śmiech, zabawy zwierząt,
śmiałeś się po swojemu, co myślałeś, powiedz,
w ten powrót po miesiącach, po złamanym słowie,
po listach, telefonach, gdy znów było po-
Mówiłam weź te garnki, spódnice, winnice,
Moje szkarłatne bluzki i białe sandały.
Wszystko ze sobą zabierz. Zabierz mi świat cały
mówiłam, I co teraz, gdy nagle jest po?
Dodaj komentarz