Komentarze: 3
11-11-2005
A.pojechała do domu, zostałam sama. Zauważyłam u siebie ostatnio dwie rzeczy, które mnie zaniepokoiły...Pierwsza- obsesyjnie i podświadomie uzależniam swoje życie od innych, a nie tak do jasnej cholery miało być !!!! W Anglii wszystko wydawało mi się prostsze...Znowu zaczynam się giąć...Jeszcze tylko niecałe 8 miesięcy i co dalej???? Okropnie się boję. Mam tyle pomysłów na życie, ale żadnego najchętniej nie realizowałabym...Nie wiem ile jest mnie we mnie. Czy to, co myślę jest moje, czy to tylko jakaś projekcja tego, czego się nałykałam ze świata, z otoczenia...Na ile moje pragnienia są tym, co dzieje się we mnie, a na ile to tylko jakaś kotłowanina myśli, które biorę za pragnienia ostateczne. Wiem, że nie piszę tu do końca prawdy, bo to, co powiedziane jest dla mnie rzeczywiste, dzieje się...To też nie ja. Coś mi się lęgnie w głowie, ale nie powiem tego na głos, bo wiem, że wtedy przyznam się sama przed sobą, że przegrałam....a ja nie lubię i nie umiem przegrywać...jaka ja jestem słaba...tego też nie lubię. Dlatego gram. Twardą s.... i jest mi z tym źle, ale nie wiem, czy jeszcze potrafię inaczej...Czasem mam wrażenie, że inni czują i myślą za mnie lepiej, niż ja sama. Jakaś taka pusta w środku się zrobiłam. W mojej rodzinie jest duża zapadalność na choroby psychiczne, ciekawe, czy mnie też to czeka...Moje pragnienia wytrącaja mnie z równowagi. Chciałabym żyć tak długo, jak pragnę i nie pragnąć tak długo jak żyję...chciałabym ciągle być dzieckiem...Już nic nie wiem. Wszystko we mnie wypalone i uśpione...okryte zgniłymi liśćmi. Na codzień o tym nie myślę i jest świetnie. Gdzie ten guzik, co się nim wyłącza myślenie ?????