Komentarze: 2
23-03-2005
No i dojechałam...
Białe żmijki szyn dowiozły mnie prędziutko do domu. Jest w tym wszystkim jakiś dramat, chociaż uwielbiam jeździć pociągami, to w momencie, gdy pakuję się, gdy stoję na dworcu i czekam na pociag, to okropnie tęsknie do domu i to uczucie nie opuszcza mnie przez pierwsze chwile podróży, aż w pewnym momencie im bliżej jestem domu, tym mniej chce mi się do niego jechać, i okropnie zaczynam tęsknić do Wrocławia...nie cierpię tego momentu, gdy uświadamiam sobie, że to już nastąpiła ta zamiana...Ale póki co, jestem w domu i chociaż tęsknię już do Wrocławia, cieszę się z tego, że tutaj jestem. Idą Święta, co prawada postanowienia wielkopostne już dawno leżą i kwiczą, ale byłam u spowiedzi i jest dobrze. Żałuję tylko, że nie mogłam pojechać na Triduum do Paradyża (to zawsze będzie dla mnie ideał tego, jak można pięknie spędzić święta) i że spędzę ten czas w wykańczalni parafialnej...trudno, jakoś przetrwam...coś za coś.